wtorek, 31 maja 2011

Carusella - Carusella - 2008

music : noise rock

Debiutancki krążek izraelskiego duetu. Bardzo fajne brzmienie i gitary i perkusji. Jak dla mnie to troszkę taki upankowiony i umelodyjniony Shelac, a może trochę wzmocnione wczesne nagrania Nirvany. Różnorodność duża, mimo małej ilości instrumentów, głównie za sprawą tego że wokal jest zamienny. Raz śpiewa pani raz pan, a i aranżacji niczego nie brakuje. Fani noisa raczej będą zadowoleni.

poniedziałek, 30 maja 2011

Buckethead - Needle in a Slunk Stack - 2009

music : progresive, psychodelic, industrial, wtf

Wikipedia mówi :
Brian Patrick Carroll, bardziej znany jako Buckethead (ur. prawdopodobnie 13 maja 1969 w Californi) - amerykański muzyk i kompozytor. Wydał 32 solowe albumy, 60 we wspólnych projektach oraz znalazł się na 44 jako gość.
Znany jest ze swojego charakterystycznego wizerunku: białej maski na twarzy i kubełka kfc, z pomarańczową naklejką z napisem "Funeral" (ang. pogrzeb), na głowie. Aktualnie nosi biały kubełek bez napisu KFC. Podczas występów wprowadza na scenę nunchaku i robot dance.
Chociaż Buckethead jest multiinstrumentalistą, głównie znany jest z gry na gitarze elektrycznej. Zajął 8. miejsce w amerykańskim magazynie Guitar one w "Top 10 Greatest Guitar Shredders of All Time". Został również wpisany na listę "25 all-time weirdest guitarists" (ang. 25 najdziwniejszych gitarzystów wszech czasów) zamieszczoną w magazynie Guitar world. Uplasował się również na liście "50 fastest guitarists of all time list".
W latach 2000-2004 był członkiem Guns N'Roses

Boro mówi :
To jest kurwa zła muzyka bez kitu

download.

niedziela, 29 maja 2011

Eternal Tapestry - Beyond the 4th Door - 2011

music : psychodelic rock

Pięciu panów z Portland ze swoją 3 płytą. Muzycznie kompletnie klasyczny, psychodeliczny rock. Wolne nagrania oparte na transującym powtarzalnym basie, ozdobione kilogramami wariujących gitar i niekończących się solówek.Wszystko to przyozdobione odrobiną denciaków. Mi stylistycznie kojarzy się to z rzeczami które kiedyś sam próbowałem grać. Mało wokali, brzmienie lat 70

sobota, 28 maja 2011

Het Droste Effect - Het Droste Effect - 2011

music : psychodelic rock, garage rock, stoner

Dwóch panów z Eindhoven wraz ze znajomymi muzykami ze swoją pierwszą ep. Bardzo ciekawa kombinacja muzyczna. 2 numery kompletnie, klasycznie stonerowe aby zaraz zaskoczyć prawie post rockiem czy szalonym saksofonem. Płyta nagrana własnym sumptem, zaskakująco dojrzała. Ale dość komplementów wszak to tylko obiecujące Ep

piątek, 27 maja 2011

Kapitan Korsakov - Well Hunger - 2009

music : noise rock, stoner

Wpadłem na tą płytę dzisiaj i położyłe mnie na łopatki. Trio z Belgi jest bezlitosne. Bardzo surowa płyta. Świetne brzmienia, potężna gitara, jeszcze mocniejszy bas i darcie ryja zamiast śpiewu. Ja jestem oczarowany. Polecam tylko jedno - pełen regulator. Absolutne mistrzostwo !! Za energię 10 kurwa gwiazdek na 5. Aha płyta jest z bonus trackami

Omar Rodriguez Lopez & John Frusciante - 2010

music : progresive rock

Tych dwóch panów przedstawiać nie trzeba. Płyta ciekawa choć mnie nie rzuca na kolana. Spokojna bazująca głównie na gitarach. Mało tu rytmu, jak jest to delikatny bicik a wszystko zapełnione niekończącymi się solówkami na gitarach, przystrojonych masą flangerów i innych phasingów. Dla fanów obu panów napewno pozycja obowiązkowa.

EMA - Past Life Martyred Saints - 2011

music : rock, pop, noise

Debiutancki album Erika M. Anderson znanej z californijskiej grupy Gowns. Płyta dosyć spokojna, melodyjna, a jej najmocniejszą stroną zdecydowanie jest wokal. Erika potrafi wszystko - śpiewać szepcząc, krzyczeć i świetnie operuje skalami. To że płyta jest spokojna, oparta na akustykach nie oznacza tu braku dużej dawki brudnych, wyjących gitar a także elementów psychodelicznej elektroniki. Jak na debiut płyta świetna.

środa, 25 maja 2011

El Ten Eleven - Every Direction is North - 2007

 music : math rock, post rock

Ja osobiście uwielbiam tą płytę. Instrumentalne granie, dwóch panów, perkusista i gitarzysto-basista co widać na załączonym obrazku. Bardzo dużo loopowanek na baso-gitarze, czasami bicik zamiast garów. Muzyka dość energiczna ale jednak nie pozbawiona wolniejszych momentów i post rockowej przestrzeni. Generalna ocena musi być więc dobra a na dodatek ciężko mi znaleźć podobny zespół :)

wtorek, 24 maja 2011

Crystle Antlers - Tentacles - 2009

music : psychodelic indie, 70's

Kapelka która mi brzmieniowo kojarzy się z wkurwionym King Crimson. Dobra sekcja ale wszystko bazuje na świetnych klawiszach w stylu lat 70 i szalonych solówkach gitarowych. Wokal pół krzyczany pół śpiewany świetnie pasuje do muzyki. Płyta dziwna tyle że jak dla mnie to w najlepszym tego słowa znaczeniu.

Wolverine Brass - Wicked Witch - 2006

music : noise rock, grunge, garage rock

Trochę starsza produkcja ale za to bardzo dobra. Niektórzy w necie określają ich mianem indie, ale jak oni są indie to ja jestem indianin. Surowa brzmieniowo, powolna ale energiczna jakby to ujął nieśmiertelny Martin Hannett chłopaki grają wolno ale szybko. Mi to nasuwa na myśl zespoły takie jak Shellac czy Big Black tylko troche łagodniejsze.

poniedziałek, 23 maja 2011

Gifts from Enola - Gifts from Enola - 2010

music : post rock

Tutaj szkoda mojej paplaniny, to jest klasyczny post rock, są emocje, jest walnięcie. KROPKA

Kammerflimmer Kollektief - Wildling - 2010

music : jazz, chilout, ambient

Bardzo ciekawy niemiecki, sześcioosobowy skład. Chłopaki już zęby zjedli na muzyce ale dalej świetnie im to wychodzi. Płyta spokojna, mocno płynąca, poruszająca się po okolicach ambientu. Momentami lekko jazzująca, bardzo spójna, raczej elektroniczna choć i żywych instrumentów nie brakuje. W zasadzie nie ma się czego czepić. Polecam na mocne zmęczenie, po ciężkim dniu pracy....

niedziela, 22 maja 2011

Cieślak i Księżniczki -Cieślak i Księżniczki - 2010

music : acoustic rock

Maciej Cieslak znany z zespolu Scianka w kompletnie innym wydaniu. Plyta bardzo spokojna nagrana na jedna gitare, dwie wiolonczele i skrzypce. Magicznie piekna, snujaca sie po glowie od pierwszego przesluchania. Po wczorajszym koncercie (relacja z niego w poniedzialek na drugim blogu) w ramach Streetwaves ktory odbyl sie w niesamowitej sceneri na klifie w Brzeznie plyta smakuje jeszcze lepiej. Po dlugich rozmowach z J stwierdzilismy ze to takie melodie ktore wszyscy znaja ale jeszcze nikt tego nie nagral. Latwosc Cieslaka w komponowaniu chwytliwych piosenek jest imponujaca. Goraco polecam na chilowe wieczory.

piątek, 20 maja 2011

Windmils by the ocean - Windmils by the ocean II - 2011

music : post rock, psychodelic

Druga plyta Windmilsow (pisalem o pierwszej i zespole jak cos to tutaj) kompletnie mnie zaskoczyla. Zamiast ciezkich sludgowych gitar mamy kompletnego post rocka z pojawiajaca sie nawet miejscami elektronika. Dlugo nie chcialo mi sie wierzyc z to prawda ale tak. Plyta kompletnie inna niz pierwsza. Sa gitary akustyczne, jest wokal meski i zenski ale przede wszystkim bardzo malo grozy i ciezkich brzmien ktore byly wszechobecne na pierwszej plycie. Piosenkowo niemalze a jedyny numer ktory nawiazuje do debiutu to ostatni numer i to bardziej dlugoscia trwania niz muzyka. Tak czy siak po paru przesluchaniach stwierdzam ze calkiem nienajgorsze to dzielo i warto je sprawdzic

Oxbow - The Narcotic Story - 2007

music : psychodelic rock

Ostatnia plyta Oxbowa nie taka juz nowa ale calkiem niezla. Chlopaki troche zmiekli na starosc jesli idzie o muze. Oczywista mocnych gitar nie brakuje ale sa i smyczki i pianino i niezawodnie smecacy wokal. Plyta raczej nie wesola ale coz, napewno warto sie jej wsluchac bo poza stwierdzonymi juz faktami psychodelki tam nie brakuje.

Liars - Sisterworld - 2010

music : experimental rock, electronica, psychodelic

Co do Liarsow mam mieszane uczucia bo nigdy jakos mnie nie zachwycali. Ta jednak plyta bardzo mi sie podoba. Momenty sa rozne spiewane prawie popowe, pojechane trip hopowe jazdy aby nagle wybuchnac jebnieciem godnym najwiekszych. Bardzo podoba mi sie tu wplecione gdzie niegdzie pianino. Dziwna plyta ale chuba warto ja sprawdzic

środa, 18 maja 2011

Mad Season - Above - 1995

music : grunge, blues, rock

Z cyklu niezapomiane historie daje wam Mad Season. Jak ktos nie zna jest flet. Absolutnie doskonala plyta ktora dla mnie jest zwienczeniem calego grungowego boomu. Layne Staley z alicow, Mike McCready z pearl jamu, Barrett Martin ze screaming trees i John Baker Saunders tworza doskonala mieszanke rocka, bluesa i grungu. Znam takich co twierdza ze to najlepsza plyta ever czyt. Artur Maszota (a chlop sie zna na rzeczy). Dobra nie pierdole juz tyle poprostu se wezcie 

Alice In Chains - Black Gives Way To Blue - 2009

music : grunge motherfuckers

Dlugo sie bronilem przed przesluchaniem tej plyty z wiadomych powodow ale ostatecznie ciesze sie ze to zrobilem. Musze przyznac ze William DuVall calkiem daje rade a zespol nadal gra swoje. Wiadomo tez ze to juz nie to samo ale plyte uwazam za calkiem przyzwoita. Nie bede wiecej pisal bo na ki chuj mam z siebie robic idiote przeca to tak jakbym chcial cos powiedziec o Madonnie. Wszystko jest jasne

Warpaint - The Fool - 2010

music : art rock, experimental rock

Wszyscy tyle o tym gadali to sprawdzilem i faktycznie dobre to. Cztery lachony z Californi daja czadu. Tyle ze nie tak doslownie bo plyta raczej spokojna. Dziewuchy bardzo fajnie lacza elementy elektroniki z rockowa psychodela i bajkowymi wokalami. Bardzo dobrze sie przy tym lata gdzies po swojej bani. 

wtorek, 17 maja 2011

Black Math Horseman - Wyllt - 2009

music : psychedelic post-doom/stoner

Bardzo fajny debiutancki krazek ekipy z Los Angeles. Muza mroczna, grana raczej wolnym postowy tepem z malym jebnieciem tu i owdzie. Bardzo fajny smetny wokal przypominajacy Jarboe ale na bank nie tak dobry. Jesli idzie o gitary to bardzo fajne brzmionka pelne poglosow dileji i innych zabawek plus fajnie kombinujaca sekcja. Jak na debiut to smialo mozna powiedziec ze plyta bardzo dobra. Czek it alt

Whisper Room - Birch White - 2009

music : ambient, post rock, electronica

Trio z Kanady z zajebista, mega klimatyczna plytka. Ja osobiscie uwielbiam od pierwszego razu. Nagrania konstruowane na post rockowym schemacie jednak dzwiekowo mocno wybijajace sie ponad to. Na zmiane slyszymy biciki i perkusje, gitary i elektronike jedyna spojna jest niski, minimalistyczny cieply bas. Brak wokalu co jasne a plyta plynie przemilo zaskakujac faktem ze juz sie skonczyla. 

poniedziałek, 16 maja 2011

Red Fang - Murder the Mountains - 2011

music : stoner

A tu mi sie  nie chce rozpisywac. To jest kurwa stoner !!! Wchodzisz w to ?

Jesu - Ascension - 2011

music : post rock, ambient

Nowa plytka na ktorej Jesu podarza znanymi juz i stworzonymi przez siebie sciezkami. Nie przesluchalem jej na tyle by wyjezdzac z takimi haslami ale wydaje mi sie byc jego najlepsza dotychczasowa pozycja. Bardzo dojrzala i swietnie wyprodukowana plyta. Dla tych co nie znaja info z wikipedi :

Wikipedia :


Jesu - brytyjska formacja muzyczna założona w 2003 przez Justina Broadricka, byłego członka takich zespołów, jak Napalm Death czy Godflash, działającego również pod szyldem Final.
Jesu był początkowo projektem jednoosobowym: Broаdrick sam nagrał i wydał pierwszą płytę, zatytułowaną Heart Ache. Pod koniec 2003 r. dołączyli do niego Diarmuid Dalton oraz perkusista Swans, Ted Parsons. Zespół w trójkę nagrał drugą płytę, a pierwszy pełnoprawny album, zatytułowany po prostu Jesu. W 2006 r. wyszła kolejna EP-ka Jesu, zatytułowana Silver. W roku 2007 światło dzienne ujrzały następne wydawnictwa - albumy Conqueror i Pale Sketches, EP-ki Sundown / Sunrise i Lifeline, oraz split z Eluvium. W przygotowaniu są też splity z Battle of Mice i Envy oraz EP Why Are We Not Perfect.
Muzykę wykonywaną przez Jesu można określić jako rock eksperymentalny, łączący shoegaze oraz drone doom metal. Słychać w niej także wpływ takich gatunków, jak post rock, ambient czy rock industrialny. Utwory zespołu charakteryzują się dość powolnym tempem, często oparte na mocnym, potężnym riffie. Zawierają duży ładunek emocji, ukryty w melodiach instrumentów (przede wszystkim gitar) lub wokalizach Broаdricka. Na późniejszych wydawnictwach muzyka staje się bardziej stonowana, spokojniejsza.

Thurston Moore - Demolished Thoughts - 2011

music : acoustic alternative rock

W koncu sie doczekalem. Nowa solowa plyta Thurstona jest duzo spokojniejsza od poprzedniczki, bardziej piosenkowa i bardziej refleksyjna. Nie znaczy to ze nie czuc tu klimatu Moora. W jaka to melodia zgadlbym po pierwszej nutce. Jako ciekawostka plyta zostala nagrana i wyprodkukowana w studiu Becka (przez niego samego) ktory podobno gra tu rowniez kilka partii na gitarce i spiewa. Mi sie plyta podoba ale mi nie ma prawa sie nie podobac. Sprawdzcie sami

niedziela, 15 maja 2011

The Hylozoists - L'Île de Sept Villes - 2009

music : post rock, instrumental rock, indie

Kanadyjczycy i ich 3 album. Od pierwszego przesluchania uznalem ze musi tu pasc slowo Tortoise. Przedewszystkim przez vibrafon i konstrukcje utworow. Roznica jednak jest spora. Plyta duzo lagodniejsza muzycznie, prostsza i mnij alternatywna niz w/w. Mysle jednak ze godna uwagi i polecenia

download

Forest Swords - Dagger Paths - 2010

music : electronica, psychodelic rock, dub

Jak dla mnie przekozacka epka. Recenzje autorstwa Kacper Bartosiak & Magda Janicka & Filip Kekusz & Łukasz Konatowicz ze strony porcys.com :

ŁK: Szamani znajdują w lesie płytę Studio. Nimfy kusząco wołają z gąszczów. Dzieci lasu tańczą przy blasku księżyca do wspomnienia piosenki r'n'b. Węże okazują się gitarami. Duchy w podziemnych krainach silą się na refreny. Ktoś przetapia kasety na totemy. Aaliyah zostaje spowolniona do gotyckiego pełzu. Nadchodzi Indianin. Leśne miecze, sztyletowe ścieżki, nawiedzeni bitmejkerzy w lesie. Zmierzam do tego, że szacun dla tego chłopaka z Liverpoolu.

KFB: Bardzo lubię kiedy piosenki mnie w taki sposób straszą, o tak jak te tutaj. Gość stojący za tym projektem powiedział kiedyś, że interesuje go robienie takiej muzyki, która będzie odbijać środowisko, w którym została stworzona. Hmm, to ja w takim razie nie chcę wiedzieć w jakich jaskiniach on począł Dagger Paths, ale chyba warto było wybrać się tam w poszukiwaniu duchów przodków i grzybków. Tym niemniej gdyby na siłę chcieć porównać tę muzykę do czegoś, to należałoby wykreślić prostą przebiegającą przez punkty A,B,C,D, gdzie A to Gang Gang Dance, B to Grouper, C to Pocahaunted a D to jakieś nie przymierzając Can. Sami widzicie, że do stworzenia takowej trzeba zajebistej linijki i cyrkla nie od parady, więc doceńmy starania typa, bo wyszło mu to całkiem elegancko. Najbardziej podoba mi się fakt, że gość poza tym autentycznie jara się komercyjnym popem, czego dowodzi przeróbka kawałka Aaliyah (no ale jak tam bas zapierdala w oryginale, matko gdzie się podziały tamte czasy, Timba weź się ogarnij), a do tego nagrywa na powracające do mody kasety, czym świetnie wpisuje się w klimaty ostatnio często przez nas przybliżane. Wszystko to, ze specyficznym klimatem tej płyty włącznie (napisać że jest niepokojący to nie powiedzieć nic, "to trzeba przeżyć"), sprawia, że przybijam z Leśnymi Mieczami i oficjalnie witam na liście roku. A jeśli nie to mam szczerą nadzieję, że spotkamy się grudniu i odjedziemy sobie razem ze dwa razy przed wigilią.

FK: Nazwa projektu zwiastuje jakieś gówno i field-recording, który chciałby być Shalabi Effectem. Ale już krótki rzut uchem sprawia, że rezygnuję z jakichkolwiek uwag. Toż to jakaś podkręcona wersja mroczniejszych fragmentów Music Has The Right To Children, uzupełniona o skojarzenia wybrane przez Kacpra, ze szczególnym wskazaniem na Pocahaunted. Przytłaczająca nieziemska atmosfera – paradoksalnie osiągnięta najbardziej ziemskimi ze środków, ogromna tu rola gitary i basu – czyni tę muzykę niemal nieopisywalną. Nie pomagają też klipy: chudy dzieciak z bronią, złomowisko, dzień nad strumykiem mogą przecież przytrafić się każdemu, jako całkiem rzeczywiste. Poczucie odosobnienia wśród jakichś, kurwa, granatowych drzew gigantów z rogami – już jakby mniej. Dopuszczalne każde skojarzenie, niemniej przy pierwszych pięciu kawałkach kupuję tutaj wszystko, nawet, żenadne gdzie indziej, paraindiańskie okrzyki w "Visits". Szkoda, że szósty nie trzyma poziomu, albo ja mam już dość. Niemniej, pośród setek płyt udawanych wizjonerów na dragach, Dagger Paths błyszczy i mam dziwne wrażenie, że koleś był czysty kiedy to robił.

I jeszcze didaskalia: od lat nie było tu chyba takiej sytuacji, że dzień po dniu piszemy o płytach (dobrych płytach) z jakiegoś malutkiego labelu, a już pobieżne przejrzenie bloga Olde English Spelling Bee powoduje delikatny odlot do miejsc, gdzie trawa jest bardziej zielona.

MHJ: Dagger Paths to naniesiny, skądinąd wiadomo, czarownego środowiska naturalnego okolic Liverpoolu. Zebrane w pryzmy dźwięki ciągną się przez całość – echa ogonem, wypierane co rusz przez sercowe linie basu, pierwotne, pogańskie uderzenia, mantralne gitary i etnozaśpiewy. Diabli go nadali! – Forest Swords zawraca Wisłę kijkiem i transponuje Aaliyah na swój okultystyczny język. To moment, który najbardziej cieszy i dopieszcza moją, i tak kwitnącą, miłość przez zapatrzenie do "If Ya Girl Only Knew". Na dziś wieczór odżegnuję się od sterylnych pokoi motelowych, piorę w rzece i krzemieniem 

środa, 11 maja 2011

Bars Of Gold - Of Gold - 2010

music : indie rock, math

Kapelka z Usa na ktorej temat nie mam za duzo informacji niestety. Wiem ze to ich pierwszy album i ze jest ich piatka. Jesli idzie o muze to bardzo fajny, pozytywny skoczny material z ciekawym brzmieniem i aranzami. Na rano i zly humor jak znalazl :)

Bear Claw - Refuse This Gift - 2010

music : post hardcore

Znalezione bio w wydarzeniu facebookowym : 

Bear Claw powstało w 2002 roku jako poboczny projekt Roba, Scotta i Richa – muzyków Hello Operator. Działalność macierzystego zespołu została zawieszona po tym jak gitarzysta Pete wyjechał na studia do Włoch. Rich zamienił gitarę na bas, a po kilku tygodniach powstał pierwszy utwór Bear Claw – “Chameleon”, w którym zaśpiewał Scott. Po stworzeniu kilku kolejnych kawałków Rich postanowił przeprowadzić się na wakacje do Carbondale, gdzie pozostali muzycy studiowali. Większość materiału, który znalazł się na debiutanckim albumie (“Find the sun”) powstała w piwnicy Scotta i Roba. Bear Claw wystąpili pierwszy raz na żywo właśnie w Carbondale, ale wkrótce Rich musiał wracać do rodzimego Chicago.

Rok później Scott i Rob byli już po studiach, a Bear Claw mogło dawać znacznie więcej koncertów. Podczas jednego z koncertów w Chicago ich demo trafiło w ręce Ryana Duncana z Sickroom Records. Ryan skontaktował się z kapelą, a kilka tygodni później mieli już podpisany kontrakt. “Find the sun” było już zarejestrowane, a z pomocą Sickroom trafiło do sklepów w październiku 2004. Cały kolejny rok trio dzieliło czas na koncertowanie i pracę na pełen etat, w międzyczasie pojawiały się także szkice nowych utworów.

W kwietniu 2007 roku Bear Claw ponownie weszli do studia Electrical Audio, w efekcie w sierpniu Sicroom Records wydało drugi album kapeli – “Slow speed: deep owls”. Po premierze krążka pojawiły się pierwsze plany europejskiej trasy. Po kilku miesiącach wymiany maili i nawiązaniu współpracy z europejską agencją Bear Claw wyruszyli na 21 koncertów (w ciągu 23 dni) do Niemiec, Wielkiej Brytanii, Belgii, Francji, Włoch oraz Szwajcarii. Po powrocie do Stanów muzycy zarządzili przerwę w koncertowaniu i początek prac nad trzecim albumem. “Refuse this gift” (wydane ponownie przez Sickroom Records) ukazało się w październiku 2010. W maju 2011 roku kapela powróci do Europy, tym razem w towarzystwie kapeli Self-Evident.

Do Make Say Think - Other Truths - 2009

music : post rock, experimental rock

Ekipa z Toronto ze swoim 6 juz albumem. Chlopaki nas nie oszczedzaja. Mimo bardzo dlugich 4 nagran potrafia w kazdym momencie zaskoczyc czyms nowym. Nagle pojawia sie trabka lub nagranie kompletnie sie zmienia. Bardzo ciekawie grana perkusja troche jazzujaca a wszystko to dosc spojne. Z ciekawosci siegne po inny produkcje tego  zespolu bo mysle ze warto :)

maudlin of the Well - Part The Second - 2009

music : post rock, jazz, avantgarde

Oststnia plyta zespolu Maudlin of the Well. Po dlugiej przerwie i nie nagrywaniu, fani zespolu stwierdzili ze basta i zasponsorowali nagranie plyty dzieki czemu jest do sciagniecia za free (tak wyczytalem) niezle co nie ? Ale do rzeczy muzycznie bardzo trudne do zdefiniowania. Na plycie znajdziemy 5 nagran, raczej dlugich w ktorych kazdy znajdzie cos dla siebie. Sa smyczki,cymbalki, jest bardzo fajna sekcja i porypane aranze. Muzyka raczej spokojna z malymi wyjatkami. Calkiem przyzwoita rzecz :)

wtorek, 10 maja 2011

In the Fishtank 10, 14 - Motorpsycho & Jaga Jazzist Horns - 2003, Isis + Aereogramme - 2006

 music : ambient, post rock, post metal

music : jazz, avant - pop, rock

In the Fishtank – projekt wydawniczy wytwórni Konkurrent mający na celu promowanie niezależnych wykonawców muzycznych. Zaproszone zespoły (zwykle jeden lub dwa, jedynym wyjątkiem jest dziewiąta płyta, gdzie wystąpiły trzy grupy) mają dwa dni w studiu nagraniowym na zarejestrowanie kilku utworów zamieszczanych następnie na tzw. splicie. Dotychczas ukazało się 15 płyt z tej serii, pierwsza z nich została wydana w 1996 roku.

Ja wrzucam moje dwie ulubione (nie liczac tej z Sonic Youth ofkors) plytki z tego jakze ciekawego projektu. Nie bede pisal recenzji lepiej zaliczyc niespodzianke :)))

Thot - Obscured ByThe Win - 2011

music : industrial

Ciekawy sklad z belgi bardzo umiejetnie balansujacy na pograniczach elektroniki i ciezkiego rocka. Mi osobiscie podoba sie zastosowanie gitar akustycznych i pianina w polaczeniu z szybkimi bitami. Generalnie plyta dosyc ciezka w sensie mocy ale rowniez melodyjna. Jedynym jak dla mnie minusem jest niestety wokal ale moze sie przyzwyczaje bo jakos mnie chlopina nie oczarowal. Na szczescie dlugimi momentami jest instrumentalnie :)

Maybeshewill - I Was Here For a Moment, Then I Was Gone - 2011

music : post rock

Ekipa z Leicester ze swoim 3 albumem.Od samego wejscia wiedzialem ze bedzie ciekawie. Struktury niby dosc czytelne ale dzieki mnogosci instrumentow takich jak pianino, smyczki czy cymbalki i ubarwieniu elektronika plyte uwazam za bardzo fajna od pierwszego razu. Woklau brak co nie jest zaskoczeniem i dobrze bo moglby zepsuc efekt koncowy. Zeby nie bylo za slodko to momentami za popowo jak dla mnie

poniedziałek, 9 maja 2011

Zu - Carboniferous - 2009

music : free jazz, avantgarde


Recenzja Piotra Lewandowskiego znaleziona na popupmusic.pl :


Ostatnią płytą nagraną przez Zu jako trio (Luca Mai - saksofon altowy i barytonowy, Massimo Pupillo - bas, Jacopo Battaglia - perkusja) jest koncertówka z 2003 r. Od tego czasu Zu wydali cztery albumy firmowane również nazwiskami goszczących na nich muzyków (kolejno Spaceways Inc./Ken Vandermark, Mats Gustafsson, Fred Lonberg-Holm i Nobukazu Takemura) oraz album nagrany z gitarzystą Eraldo Bernocchim pod egidą Black Engine. Równocześnie, Zu zagrali w trio ogromną liczbę koncertów. W efekcie, studyjne i sceniczne oblicza zespołu zmierzały w trochę inne obszary soniczne, których wspólnym mianownikiem były improwizacja i nieokiełznana energia.

"Carboniferous" wywraca ten porządek do góry nogami. Nagrany zasadniczo przez Zu w trio, przy okazjonalnym udziale Buzza Osborne'a z TheMelvins, Mike'a Pattona i dwóch włoskich muzyków, prezentuje najbardziej zwartą, brutalną i dopracowaną muzykę w karierze grupy. Płyta jest precyzyjnie skomponowana, zagrana z rozmachem i pewnością siebie, a jej świetne, potężne brzmienie oddaje koncertowy żywioł Zu. Pozornie skromne instrumentarium staje się narzędziem spektakularnego noise'u, dialektycznie wiążącego Lightning Bolt z Pain Killer i Ruins. Z tymi pierwszymi Zu wspólną mają koncentrację na rytmie, który często jest punktem wyjścia kompozycji. Z drugimi zaś - wykorzystanie saksofonu, który u Włochów jest jednak ekstremalnie przesterowany i nierzadko włącza się w sekcję rytmiczną. Choć Zu odchodzą zarówno od free-jazzowych wątków, które dominowały na płytach z Vandermarkiem, Gustafssonem i Lonbergiem-Holm, jak też od dronów generowanych z Takemurą, nie zapominają tamtych lekcji. Efekt jest piorunujący.

"Carboniferous" przynosi muzykę niby zdehumanizowaną, ale jednak żywą; bezpardonową, lecz inteligentną; niezmiennie ekstremalną, ale czasem nastrojową. Udział Osborne'a i Pattona jedynie ozdabia ten przekonywujący i spektakularny album. To pierwszy album Zu dla Ipecac, dzięki czemu na pewno dotrą do odbiorców właściwych dla ich brzmienia i stylu znacznie łatwiej, niż przez ostatnie kilka lat, gdy nagrywali dla Atavistic. Patton również powinien się z tego cieszyć - "Carboniferous" to najlepszy od dawna album w jego wytwórni.

 download

Shilpa Ray and Her Happy Hookers - Teenage and Torture - 2011

music : rock, alternative, psychodelic

Debiutancki krazek Shilpa Ray and Her Happy Hookers z NYC mnie osobiscie rozbroil. Plyta brzmi jak Pj Harvey z najlepszych czasow bez kitu (no moze jest bardziej gitarowa) ubarwiona troszke klimatem rockowych lat 70. Wiadomo juz ze spiewa pani Shlipa Ray i glos ma podobny do pj ale troche bardziej drapiezny. Fajne rock&rollowe piosenki przeplatane balladka tu i owdzie.

piątek, 6 maja 2011

Disappears - Lux - 2010

music : minimal rock, punk

Zespol do ktorego dotarlem przez Steva Shellego perkusite Sonic Youth. Nie jest on tam formalnie perkusista ale jak zespol to ladnie ujal na swoim myspace : Członkowie Graeme Gibson (Former) Jonathan van Herik Brian Case Damon Carruesco Steve Shelley (Sometimes). Tak wiec jezeli idzie o porownanie z sonicami to okej, gitary sa brudne, zawalone reverbami, poglosami i overdrivami ale muzycznie to dla mnie cos jak pofiltrowane The Stooges. Plyta nie weszla od razu ale nozka latala od poczatku. Jednym zdaniem : Fajne w chuj dziwactwo Chicagowskie o brzmieniu NYC. 

The Goner - Behold A New Traveler 2010

music : psychodelic folk

Bardzo ciekawy szwedzki sklad. Plyta zaskakuje roznorodnoscia. Zaczyna sie piosenkowo ze spokojnym wokalem, banjo, smyczki i te klimaty aby w trzecim numerze zabrac nas w transowa podroz juz ubarwiona elektronika. No i tak plyta sie kreci.  Na moj dzisiejszy poraniony dwodniowa impreza stan koi, leczy wszystkie rany. 

czwartek, 5 maja 2011

Samsara Blues Experiment - Long Distance Trip - 2010

music : blues, psychodelic rock, stoner

Artur Szarecki ze strony ArtRock.pl :

Czasem nie trzeba włączać płyty, żeby wiedzieć jaką muzykę na niej usłyszymy. Rzut oka na nazwę, tytuł, okładkę… i wszystko jasne.
  Samsara Blues Experiment to zespół założony w 2007 roku w Berlinie, z inicjatywy gitarzysty i wokalisty Christiana Petersa. Ich debiutancki album, adekwatnie zatytułowany „Long Distance Trip”, zawiera – zgodnie z oczekiwaniami – potężną dawkę heavy-rockowej psychodelii na najwyższym poziomie. Całość rozpoczyna się od instrumentalnego jamu, w którym na tle miarowo narastającego podkładu sekcji rytmicznej rozwijają się dwie równoległe wstęgi sfuzzowanych gitar, okazjonalnie wspomagane kosmicznymi pogłosami klawiszy; po około sześciu minutach muzyka zwalnia, wchodzi wokal, lecz za chwilę całość znów wystrzeliwuje w pozaziemskie rejony za sprawą hipnotycznych riffów i przebijających się gdzieś z oddali dźwięków sitaru. A to dopiero początek podróży…
  W przeciągu tej ponad godzinnej peregrynacji zespół co prawda nie odkrywa żadnych nowych wszechświatów muzycznych, ale bardzo zręcznie nawiguje po wszelkich możliwych odmianach psychodelicznego grania: od „kwaśnego” bluesa, przez klasyczny space-rock, po nowoczesny stoner. Materiał na „Long Distance Trip” zdradza szczególnie silne wpływy amerykańskiej szkoły rockowego jammowania spod znaku Jimiego Hendrixa czy The Grateful Dead, ale słyszalne są też nawiązania do rodzimej tradycji Niemców, czyli krautrocka a’la Amon Duul lub Embryo. Narkotyczna moc muzyki Samsara Blues Experiment bierze się jednak przede wszystkim z fantastycznego zgrania muzyków, którzy improwizują niczym starzy wyjadacze i potrafią nieźle dawkować napięcie. I nawet jeśli niektóre fragmenty mogą wydawać się nieco monotonne, to całość jest na tyle potężna i hipnotyczna, że nie sposób nie dać się wciągnąć w ich kosmiczne wojaże.
  W muzyce Samsara Blues Experiment jest wszystko to, co każdy miłośnik psychodelii lubi najbardziej: majestatyczne riffy, narkotyczne solówki, kosmiczne klawisze, uśmierzające akustyczne pasaże. Całość utrzymana jest w miłym dla ucha stylu retro, wyśmienicie zrealizowana i zagrana. Jak dla mnie, „Long Distance Trip” to pewny kandydat do miana debiutu roku i pozycja obowiązkowa dla fanów tego typu grania.

środa, 4 maja 2011

Gandhi's Gunn - Thirtyeahs - 2010

music : stoner, heave rock

Gandhi's Gunnto wloski kwartet z Genui ze swoja pierwsza plyta. Rewolucja to to nie jest ale da sie posluchac. Mocno przesterowane gitary, zajebisty wokal i sprawna sekcja. Duzym atutem jest jednak roznorodnosc, zmiany tempa, uspokojenia czy chocby wstep do Man of Wisdom ktory klimatem przypomina troszke Toola. Zwykle nie bawie sie w gwiazdki czy noty ale tej plycie daje jedna gwiazdke i pol noty :)))

Grinderman 2 - 2010

music : garage rock, punk blues

Co wam powiem od siebie? No kurwa jasne ze mega dobra klimatyczne plyta chyba nawet lepsza niz pierwszy krazek ale co bede smucil regulator na maxa i What am I doing here....

Kuba Wandachowicz Onet.pl :

GRINDERMAN – "Grinderman 2"

Nick Cave i Warren Ellis w znakomitej formie. Jeden łysieje, drugiemu rośnie broda, lecz obaj nadal z pasją oddają się generowaniu zgiełku.
Kiedy czytam wywiady z podstarzałymi artystami, irytuje mnie, gdy opisują moment pogodzenia się ze światem – że niby kiedyś to się szalało, błądziło, ale z czasem przyszła pokora, nawrócenie i wyciszenie... Nihilizm ewoluował w stronę stoicyzmu, heavy metal ustąpił miejsca religijnej piosence dla przedszkolaków. Dużo bardziej ufam artystom, którzy: a) popełnili samobójstwo; b) deklarują pogłębione obrzydzenie dla świata i dają temu jawny wyraz. Do tej drugiej kategorii należy na pewno Cave, który mimo tego, że miał ostatnimi czasy kilka wpadek, to nadal ma w sobie tyle siły, że można by nią obdzielić czterdzieści pełnosprawnych zespołów punkowych.

Nowa płyta Grindermana to ostentacyjne zrzucenie kapci. Dowód, że po pięćdziesiątce też można zdrowo uderzyć, unikając jednocześnie zarzutów o pretensjonalność. Starzejący się artysta stał się postacią być może jeszcze bardziej ponurą, bo do wrodzonej demoniczności dołączyła ironia, czarny humor, przymrużenie oka (patrz: teledysk do "Heathen Child"). "Grinderman 2" to prawdziwa bomba, psychoanalityczny seans pełen dramatyzmu, podszyty śmiechem starszych panów, którzy przeżyli niejedną życiową burzę. Muzyka jest brudna, hipnotyczna. Do zbudowania motoryki użyto mnóstwo pięknych akustycznych śmieci. Wokal Cave'a, może odrobinę bardziej matowy niż kiedyś, nadal jest pełen ognia. Przypominają się najlepsze momenty z "From Her To Eternity" – i to nie na zasadzie dosłownych odwołań, lecz w poprzez uzyskanie podobnej, garażowej nerwowości. "Grinderman 2" to dowód, że czas nie leczy ran. Jest to jednak jednocześnie gwarancja, że artystyczna geriatria niektórych zwyczajnie nie dotyczy.


download 

Gramatik - Street Bangerz Vol.1 - 2008

music : hip-hop, jazz, funk


GRAMATIK - Street Bangerz Vol 1
[Label: Cold Busted, Released: 3 December, 2008]

Gramatik to wszechstronny i utalentowany artysta ze Słowenii, który porusza się w wielu rejonach muzycznych: od elektroniki poprzez funk, soul, jazz aż do granic hiphopu. "Steet Bangerz" to mikstura czterech ostatnich elementów, czyli jazzowo - hiphopowo, funkowo - instrumentalne brzmienie podane na krążku w "stu procentach".

download

wtorek, 3 maja 2011

True Widow – True Widow - 2008


music : shoegaze, post rock, slowcore

Zacząlem od dupy strony poniewaz wczoraj wrzucilem najnowsza produkcje grupy True Widow ale dzis po przejzeniu klipow i ponownym przesluchaniu plyty nie moglem sie powstrzymac od sprawdzenia pierwszej Lp formacji. Jest rownie dobra i polecam goraco (zreszto klipy rowniez). Chcesz wiedziec wiecej o muzie sprawdz wczorajszy post bo nie bede sie powtarzal :)

poniedziałek, 2 maja 2011

Master Musicians of Bukkake - Totem Three - 2011

music : drone, ambient, psychodelic, etnic, rock

Jako sie rzeklo obiecalem trzecia czesc trylogii i spelniam obietnice. Nie bede sie rozpiywal o zespole poniewaz kilka postow wstecz opis jest dostateczny. Polecam wiec lekture tutaj 

p.s. strona do downloadu jest dziwna wybierajcie wolne pobieranie

True Widow - As High As The Highest Heavens And From The Center To The Circumference Of The Earth - 2011

music : shoegaze, post rock, slowcore

To jest niezla ciekawostka :) Trio z Dallas ktore zaskakuje formami. Do nisko zestrojonych, przesterowanych gitar, dolacza bardzo lagodna spokojna perkusja. Wszystko przybarwione rewelacyjnymi, spokojnymi, melodyjnymi wokalami pani basistki i pana gitarzysty. Najwiekszy atut jest taki ze spiewaja raz ona raz on a momentami naraz. Przy ciezki brzmieniu i cieplym wokalu powstaje rewelacyjna jak na moj gust mieszanka. Nie spodziewajcie sie fajerwerkow muzyka oszczedna ale taka wlasnie ma byc w tym przypadku. Ogolnie Super !!!

Paul Cary - Ghost of a Man - 2010

music : blues, rock, 70's

Pierwsza plyta chlopa z Chicago. Mi po pierwszym przesluchaniu to smierdzi troche tomem waitsem czy t - bone burnettem. Fajne pijackie granie z ciekawym brzmieniem i wokalem. Zroznicowane od nagran prawie country na akustyku do rock'n'rolla. Milo i przyjemnie

niedziela, 1 maja 2011

Nine Inch Nails - The Fragile - 1999 2 x Lp

music : industrial, electronic, hard rock

Jak dla mnie jedna z najlepszych plyt w historii ale to tylko moje zdanie. Absolutne dzielo sztuki w zwiazku z tym wyrecze sie batonem i jego recenzja z rockmetal.pl : 

Po wielu plotkach, setkach nie sprawdzonych informacji, po niezwykle długim czasie oczekiwania WRESZCIE JEST. Trent Reznor atakuje ponownie z najnowszym, dwupłytowym albumem "The Fragile". Po kilku minutach przerwy od czasu napisania ostatnich kilku zdań, dochodzę do wniosku, że zapewne chciałbyś się dowiedzieć skąd tak wysoka ocena? Hmmm... ciężko jest obiektywnie ocenić produkt jednego ze swoich ulubionych wykonawców, więc postaram się w skrócie powiedzieć, co myślę o tym albumie po przesłuchaniu go co najmniej kilkanaście razy.
Pierwszą płytkę rozpoczynają łagodne brzmienia gitary - zapowiedź "Somewhat Damaged", by za chwilę przejść w ostre charakterystyczne dla NIN industrialne piłowanie (Sorry, Trent, chciałem powiedzieć zwykły Rock ;). Dołącza ostry wokal i fani NIN już z pewnością czują klimat. Piosenka kończy się i nagle spokojna (no prawie, bo nie wiem, czy industrial może być spokojny) balladka "The Day World Went Away" (BTW: W USA ta piosenka została wydana na singlu, u nas może też, ale nie wiem). Cudowny, wolny utwór, idealny do romantycznej kolacji dla pary industrialnych porąbańców lub jak kto woli kolejna piosenka, której NIE powinno się słuchać, jeśli nie chce się skończyć na R'ce z podciętymi żyłami. Dalej mamy "The Frail", kolejny spokojny utwór zagrany tylko na pianinie (dla niewtajemniczonych pianino było pierwszym instrumentem, na którym Trent nauczył się grać). Pierwszy numer, w którym brak wokalu. Kolejny jest "The Wretched", średnio szybki, ale bardzo psychodeliczny utwór, który aż krzyczy do podświadomości: "krecha amfy, ostre strobo i jedziemy ;)". Następne w kolejności jest "We're In This Together" - szybki i ciekawy utwór, który bardzo długo trzymał się na większości list przebojów. Tym oto sposobem dochodzimy do tytułowej ballady "The Fragile", która po raz kolejny pokazuje jak wiele jeszcze siły tkwi w staruszku Trencie. I właśnie doszedłem do wniosku, że gdybym miał tak opisywać każdy track po kolei, to tekst stałby się nudny jak flaki z olejem. Zwrócę jeszcze tylko szczególną uwagę na niesamowicie ciekawy utwór z drugiej płyty - "Starfuckers Inc.". Został poświęcony pamięci Courtney Love, która to z niewiadomych przyczyn chciała wywołać skandal, głosząc publicznie, iż kiedyś sypiała z Trentem. Be Courtney, be...
Chciałem powiedzieć, że najnowszy album NINE INCH NAILS przerósł moje najśmielsze oczekiwania. Jest ciężko. Jest szybko. Jest wolno. Jest industrialnie. Jest cool. Czego chcieć więcej? Na "The Fragile" pianino spotyka gitary, gitary spotykają gary, te z kolei - mnóstwo innych instrumentów. Wszystko to natomiast zderza się ze znakomitą barwą wokalu Trenta. W sumie - znakomity album. Dla wszystkich fanów twórczości Mr. Reznora jest to zakup obowiązkowy i śmiało mogą oni sobie dodać ten jeden brakujący punkcik do końcowej oceny. Wszyscy, którzy chcą rozpocząć swoją przygodę z NIN powinni zacząć właśnie od tego albumu, gdyż jest on po prostu fenomenalny. Przeciwnikom industrialu radzę omijać tę pozycję z daleka, a niezdecydowanym polecam na początek przesłuchać album... przynajmniej raz. 

And So I Watch You From Afar - Gangs - 2011

music : post rock, math rock

Drugi lp ekipy z Belfastu. Ze wzgledu na to ze nie mam dzis humoru recenzji nie bedzie. Jedyne co moge powiedziec to fakt ze teraz to juz duzo bardziej math rock i duzo dynamiczniej. Bardzo przyzwoita plyta. Tyle...