wtorek, 24 kwietnia 2012

Sweep the Leg Johnny - Going Down Swingin - 2002

music: math-rock, post-rock

Trochę starsza płyta, przedostatnia w dorobku, nieistniejącego już chicagowskiego składu Sweep the Leg Johnny. Klasyka w swoim gatunku czyli fajne, połamane, matematyczne granie. Dużym atutem jest tu jednak obecność saksofonu, który sprawia że muzyka brzmi dużo ciekawiej. Nie cała jednak płyt pędzi, są na niej również momenty spokojniejsze i przestrzenne. Zawsze z miłą chęcią wracam do tej pozycji. Enter

wtorek, 17 kwietnia 2012

Poem Rocket - Psychogeography - 2000

music: art rock, noise rock

A tu coś ze staroci szeroko pominiętych, a nad wyraz dobrych. Recka z onetu trochę przejaskrawiona ale dość trafna.

Nic nie zapowiadało, że piątek 15 grudnia 2000 roku będzie dla mnie dniem różniącym się czymkolwiek od innych dni końca drugiego tysiąclecia. Wypełniałem codzienne obowiązki, kiedy do moich rąk trafiła płyta praktycznie nieznanej mi wcześniej nowojorskiej formacji Poem Rocket. Założyłem na uszy słuchawki i doznałem olśnienia - to, co usłyszałem sprawiło, że ponure popołudnie nabrało wyjątkowo pięknych barw.

"To nowy trend. Żyjące kokony. Ruchome miasto. Sterowiec. Optymistyczne spojrzenie na przyszłość, w której każdy posiada niezwykłą sile. Jest tutaj także mitologia wielkiego amerykańskiego miasta" - słowa te widnieją na okładce albumu "Psychogeography" i wiele mówią o jego zawartości. To przepiękna poetycka opowieść o podróżowaniu z balastem wcześniejszych doświadczeń, które w nowych miejscach nabierają nowych znaczeń. Trudno o tym tak po prostu pisać - trzeba poczuć klimat dzieła i pozwolić się nim zauroczyć.

Od strony muzycznej mamy natomiast do czynienia z niezwykle twórczym przetworzeniem nowojorskiej tradycji gitarowego hałasu. Słychać na krążku zarówno echa dokonać "klasyków" tego nurtu, na czele z grupami Live Skull i Sonic Youth, jak i współczesnych przedstawicieli tego tej szkoły grania - z kapelą Blonde Redhead na czele. Trio Poem Rocket nie egzystuje bynajmniej w cieniu żadnego z tych zespołów, lecz - korzystając z ich dorobku - kieruje estetykę noise rocka na całkiem nowe tory. Momentami muzyka bandu brzmi ostro i agresywnie (jak w utworach "Appeal To Imagination" i "Reurbanization The Space"), momentami łagodnie i eteryczne, zaś kończąca longplay kompozycja "Intermission" to folkowa piosenka, zupełnie nieprzystająca do reszty materiału.
Identycznie jak w przypadku tekstów, należy poczuć klimat tych dźwięków aby dotrzeć do ich sedna. I zaręczam, że jeśli ktoś lubi tego typu granie, pokocha "Psychogeography" od pierwszego przesłuchania

download

Pop. 1280 - The Horror - 2012

music: post punk, noise rock

Wróciłem i obiecuję nowości ale zajętym człowiekiem jestem więc nieregularne. Na dzień dobry nówka sztuka z recenzją z screenagers.pl

Co może grać czteroosobowy zespół pieśni i tańca z Brooklynu, który swoją nazwę zawdzięcza przewrotnej powieści kryminalnej Jima Thompsona, zaś utwory wypełnia treścią niepokojącą, niemal z głębi trzewi, jednocześnie futurystyczną i surrealistyczną, choć nieco oślizgłą? Jeśli odpowiedź brzmiała „noise-rock”, to trafiliście, ale nagrody nie dostaniecie, bo to zły świat i zmierza ku jeszcze gorszemu, o czym na każdym kroku przekonują nas członkowie Pop. 1280.

Nowojorczycy postawili na bezwzględny hałas i dysonansową aurę przenikającą niemal każdy utwór. Wypchnięta na pierwszy plan, kłująca w uszy wysokimi tonami gitara przywodzi na myśl skojarzenia z pierwszymi płytami Sonic Youth (powiedzmy do „Bad Moon Rising” włącznie). Cieszy zabawa dźwiękiem i fakturowość brzmienia – cechy szczególnie cenne w czasach dominacji płaczliwego rocka, wykastrowanego z rebelianckiej buńczuczności i transgresyjnej siły. Do tego dodajmy siłę napędową w postaci postpunkowo-nowofalowej sekcji rytmicznej i mamy odpowiedni zestaw cech, mogących podnieść poziom adrenaliny miłośnikom garażowej alternatywy z lat 80. i 90. W kawałku „Cyclotron”, który jest moim osobistym faworytem na tej płycie, momentami słychać nawet wpływy wczesnego Swans (proste, elementarne wręcz, dudnienie bębnów i to charakterystyczne wydłużanie kolejnych sylab przez wokalistę, bliskie manierze Giry, choć oczywiście głos zupełnie inny). Z kolei przestrzenna gitara w „Hang’em High” przypomina mi wyśmienite „Shotgun Wedding” duetu Lydia Lunch i Rowland S. Howard (z przerwą na momenty, w których przed słuchaczem wyrasta ściana sprzęgów). Skoro już padło nazwisko Lydii Lunch, to trzeba dodać, że uroczy bałagan, jaki panuje na tej płycie, momentami może się kojarzyć z klasykami sceny no-wave, którym patronowała za młodu ta urocza wokalistka, z tą różnicą, że muzyka Pop. 1280 jest znacznie bardziej poukładana. Album zamyka wyśmienity „Crime Time”, w którym po raz kolejny wyraźnie odzywają się post-punkowe echa, ze szczególnym wskazaniem na Bauhaus (zwróćcie uwagę na rytm!).

Po tej wyliczance wpływów należy uczciwie przyznać, że temu zespołowi brakuje większej dozy własnej tożsamości. To rzecz, którą bezwzględnie będą musieli w przyszłości wypracować. Mają jeszcze czas, więc warto ich tym razem obdarzyć kredytem zaufania. Póki co dorzucam Pop. 1280 do uprzywilejowanej grupki współczesnych kapel, hołdujących starej szkole jazgotliwego grania, obok np. Daughters i Scul Hazzards, które przywracają wiarę w to, że dobry czas na takie dźwięki nie skończył się w pierwszej połowie lat 90. i być może kiedyś jeszcze doświadczymy równie bogatej oferty muzycznej z tej szufladki.

Paweł Jagiełło (5 marca 2012)

download